Gość
Tak. Jeśli chodzi o Watersa w 100% zgadzam się z Wami. Taki już jest, taki był i taki zapewne będzie...
Gość
Uwielbiam ich! Zespół z mojej czołówki. Pozwólcie, ze się odrobinę rozpiszę :P
The piper at the gates of dawn. Album z Sydem Barretem. Może i nie należy do ulubionych, ale uwielbiam każdą jego nutę. Z początku ciężko było mi słuchać tej płyty. Zaczynałam od Division bell, a zaraz potem wzięłam się za ten. Przyznać trzeba, że pomiędzy tymi albumami widać ogromną przepaść. To są dwa, zupełnie różne oblicza Pink Floyd. Psychodelia... Wspaniała płyta: Bike to taki utwór "na każdą okazję", świetny na wyciągnięcie z doła
A Saucerful of Secrets. Jugband Blues, jedyne dzieło Syda Część utworów jest bardzo podobna do tych z poprzedniej płyty, autorstwa Barretta, ale takie np. let there be a more light, czy A saucerful of secrests jest już zupełnie inne. Dla mnie taki sobie album, czyli piękne melodie, ale w nałóg nie popadam.
Musc from the film more. Tego albumu za dobrze nie znam, przyznam się bez bicia. Słuchałam może po kilka razy na krzyż, więc wypowiadać się nie będę.
UmmaGumma. Genialny albu, po prostu genialny. Kocham jego każde brzmienie, każdą przerwę pomiędzy utworami. Wszystko! Wstyd, że nie mam jeszcze oryginalnego dysku
Atom Heart Mother z tytułowym utworem na czele. Przecież to jest istna poezja dla uszu. Z początku mnie ten utwór nie przekonywał, ale szybko udało mi się odkryć jego piękno. No i piękne Fat old sun oraz If, to taka czołówka z tej płyty.
Meddle. Tu przede wszystkim Echoes- jeden z lepszych utworów nie tylko na płycie, ale także i w całym dorobku Pink Floydów. Magiczna płyta. A pillow of winds przyprawia o dreszcze. Można słuchać bez końca
Obscured by Clouds. Wczoraj zaczęłam się bardziej zaznajamiać z tym albumem, nie do końca mi on bowiem podszedł na początku. Teraz powoli odkrywam jego piękno, zwłąszcza zawarte w Childhood's end oraz Stay
Dark side of the moon. Chyba nikt się nie zdziwi, jezeli powiem, ze to ich najlepszy album, prawda? Moim zdaniem stworzyli tak genialny materiał, że żadne inny zespół nie jest w stanie tego dogonić, nawet oni sami, choć dalsze wydawnictwa także powalają. Time... Te zegarki na początku. Eclipse, Brain Damage, On the run, Money, Us and them... No i oczywiście genialne The great gign in the sky!
Wish you wrere here. Kolejny geniusz, aż się nieco nudno robi. Welcome to the machine i Shine on you.... = geniusz po raz kolejny. Wish you were here samo w sobie też nie jest złe, ale nie porwało mnie aż tak, jak wielu innych fanów, nie wiem czemu
Animals. Świetny album, tyle powiem. Zaczyna mi barkować pomysłów na pisanie, bo przy każdej płycie jestem w stanie wpisać to samo: geniusz!
The wall. Niby klasyka, ale mi brakuje kompozycji Gilmoura. Watersowskie wyczyny nie zawsze do mnie trafiają. Przede wszystkim Another brick, Comfortably numb, The trial, In the flesh, Mother, Vera, Hey you. Pamiętam, jak byłam na koncercie coverbandu z Australii w Bydgoszczy, którzy grali właśnie utwory z The wall: niesamowite wrażenia!
The final cut. Czyli wszystko, co nie zmieściło się na The wall. Pierwsza płyta Floydów, którą zakupiłam! Paranoid eyes i The pos war dreams- przepiękne utowry!
A momentary lapse of reason. Po pierwsze, bo później zapomnę, genialna okładka. Z tego, co słyszałam, miałą symbolizować samotność, czy coś w tym stylu, prawda? Świetnie ujęte. Przez dłuższy czas była to moja ulubiona płyta, czołówka: Learning to fly, On the turning away i One sleep.
Division Bell. Pierwsza płyta, której zaczęłam słuchać. Moim zdaniem najsłabsza, co wcale nie znaczy, że słaba płyta Pink Floyd. Niby taka fajna rockowa, ale jednak czuć trochę komercję. Lost for words, Wearing the inside out, High Hopes, Comming back to life: cuda!
Kedyś próbowałam sobie zrobić spis utworów, które mogłoby się znaleźć na 'The best of' i stwierdziłam, ze stworzenie takiej płyty, nie zawierającej wszystkich utworów jest po prostu nie możliwe! Uważam, ze Pink Floyd, to jeden z lepszych zespołów. Można ich nie lubić, bo faktem jest, mi także było bardzo ciężko zaczynać, ale wypadałoby trochę znać i szanować za to, co stworzyli. Miłej lekturki życzę
Hawkguy
Ja może jetem zły, ale album The Final Cut jest dla mnie biedny jak na Floydów ; f
Brakuje Gilmoura i Wrighta (Mason i tak miał mały wpływ na brzmienie ; f). O ile Waters solo na płycie Pros And Cons Of Hitch-hiking rozwija skrzydła bardzo szeroko, to The Final Cut ma jakieś takie stłamszone brzmienie. Natomiast Floydzi bez Watersa brzmią bardzo słodko, ba powiem nawet, że The Division Bell to jedna z moich ulubionych płyt!
Offline
Gość
płyta 'The Wall', 'Wish You Were Here' i 'The Dark Side of the Moon' miażdżą na całej lini.
Jeże rok temu, w moim miejscowym Domu Kultury taki jeden fajny pan organizował spotkania, na których w półmroku wszyscy słuchali muzyki Floydów z winyli. Zapomniałam dodać, że w odpowiednim stanie ten efekt był podwójnie zajebisty.
Ostatnio edytowany przez kheme (2010-06-09 14:58:38)
Ja Pink Floyd odkryłem dopiero po oglądnięciu filmu "The Wall" (http://www.filmweb.pl/film/%C5%9Aciana-1982-8673). Choć dopiero gdzieś po 30 minutach zrozumiałem o kim jest ten film. Obowiązkowy dla każdego fana PF. Film dostępny pod tym linkiem: http://www.youtube.com/watch?v=VxNM7j_ppHI
Moje ulubione płyty to "Dark Side of the Moon" i "The Wall". A jak ktoś lubi psychodeliczne klimaty to myślę, że w pierwszych płytach tez się odnajdzie.
Jako ciekawostkę dodam, ze Black Metalowa horda 1349 na przedostatniej płycie "Revelations of the Black Flame" nagrała cover Floydów "Set the Controls for the Heart of the Sun" (http://www.youtube.com/watch?v=gZsymgO02Lw).
FurFur napisał:
Wiem, wiem, mam 21 lat i okres kochania się w gwiazdach rocka powinnam mieć już za sobą, ale co ja zrobię...;>
FurFur a wiesz, że udzielałem się w pewnym zespole i też byłem miejscową gwiazdą rocka, wiec możesz zostać moją groupies. xD
Offline
Gość
Ogólnie to słucham czegoś "cięższego", ale mój brat tyle słucha ich piosenek, że trzeba było też zacząć. Moje ulubione to: Wish You Were Here, High Hopes, Pigs (Three Different Ones), Pigs On The Wing Part 2.
Gość
stare jak swiat, ale da sie posluchac...
uwielbiam określenie "stare" w odniesieniu do muzyki - dobra muzyka się nie starzeje!
ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA MOJEGO NOWEGO BLOGA
http://adresjesttymczasowy.blogspot.com/
Offline
Gość
Okejka dla Maktere! Chociaż nie pokazał cycków.
Gość
Jeszcze bardzo mi się podoba Welcome to the machine.;D
User
Musisz czy nie - to jednak jest kawałek dobrej muzyki i dobrze jest znać. Mi się spodobały za pierwszym razem zresztą: Dark Side, Meddle, Wish You Were Here, Animals. The Wall uważam za nudne. :P
Offline