Gość
Ozzy! <omg!> Uwielbiam jego głos i tyle !
Gość
Jego głos jest po prostu boski. Uwielbiam go.
Gość
To jak mówi Ozzy jest chyba wynikiem parkinsonizmu, nadpobudliwości psychoruchowej no i trybu życia jaki prowadził przez chyba 30 lat, jak nie więcej. Kto czytał jego autobiografię "Ja, Ozzy" ten wie o czym mówię, jeżeli nie to polecam :> genialna książka, napisana świetnym językiem. Idzie się momentami pośmiać
Co do samego Ozzy'ego -> ciekawa barwa głosu, niepowtarzalna, bo jego głosu nikt by nie podrobił. Skalą nie zachwyca, ale jest genialny bardzo podoba mi się na płytach Black Sabbath, szczególnie na pierwszej płycie i Technical Ecstasy ("Rock 'n' roll doctor" ; "All moving parts [stand still]" ; "Back street kids"). O jego solowej karierze nawet nie mówię. Pierwsza płyta najlepsza
Gość
PO prostu Ozzy to mega żyjąca legenda... strach pomyśleć co będzie jak się straci. ale powiem wam jedno, ozzy jest dobrze zakonserwowany (chyba wiecie o czym mówie) co go nie zabiło to go wzmocniło:D Liczę że jeszcze go zobaczę na scenie:D
KoteK napisał:
strach pomyśleć co będzie jak się straci
Świat przestanie się kręcić a metaluchom powypadają włosy?
Offline
User
Znam praktycznie wszystkie płyty do "No More Tears" za wyjątkiem "No Rest for the Wicked". Uważam, że każda z tych płyt jest trochę inna, przez co nie nudzą się i wciąż mi się podobają. W zasadzie tylko z "Diary of a Madman" miałem problem - jakoś nie chciała mi podejść, ale za którymś tam razem zaskoczyła. Ciężko byłoby mi wskazać faworyta, gdyż każda z wspomnianych przeze mnie płyt jest po prostu bardzo dobra począwszy na "Blizzard of Ozz", gdzie rewelacyjną robotę odwala Randy Rhoads po No More Tears, gdzie znakomicie spisuje się Zakk Wylde. Lubię zarówno wolniejsze kawałki czy ballady w stylu "Mr. Crowley czy No More Tears" jak i te szybsze, jak np. "Crazy Train".
Offline
Hiss
Ja nigdy nie miałem żadnych wątpliwości co do twórczości solowej Ozziego. Podchodziłem do niej dobrze znając już Sabbath, a więc z ciekawością i pewnego rodzaju głodem na nową muzykę, Nie znam wszystkich jego płyt, ale te które znam podobają mi się. Faworytem chyba będzie Diary, choć przyznaję, że do debiutu wracam równie często co do dwójki.
Jeśli chodzi o ostatnie albumy to podobały mi się. Zarówno Black Rain jaki i Scream mają w sobie coś co sprawia, że przyjemnie mi się ich słucha, choć doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest muzyka pierwszoligowa. Kiedyś przeczytałem w jakiejś recenzji czy artykule, że gdyby połączyć dwa ostatnie albumy w jeden (przy zachowaniu najlepszych utworów), to powstałaby bardzo dobra płyta, a tak to mamy do czynienia tylko z dwoma przyzwoitymi.
Offline
Zbanowany
Ja przygodę z Księciem Ciemności rozpocząłem od dwóch płyt - "Down To Earth" & "No More Tears".
Ten 1-szy po dziś dzień jest dla mnie - jednym z Najlepszych Albumów, jakie w życiu słyszałem!
10/10
* "Ozzmosis" (1995)
* "Down To Earth" (2001)
* "Scream" (2010)
9/10
* "Diary Of A Madman" (1981)
* "The Ultimate Sin" (1986)
* "No Rest For The Wicked" (1988)
* "No More Tears" (1991)
* "Under Cover" (2005)
8/10
* "Bark At The Moon" (1983)
6/10
* "Blizzard Of Ozz" (1980)
* "Black Rain" (2007).
Offline
Hiss
Przepraszam bardzo, ale w tym miejscu nie wytrzymałem. Po prostu nie rozumiem jak to się robi. Dlaczego, powiedz mi, dlaczego Blizzard of Ozz ma wg ciebie 6/10, a nie 5/10 albo 7/10 albo jeszcze lepiej 6,5/10? Pytam z ciekawości i zazdrości, bo ja nie umiem oceniać płyt (ani niczego innego) w ten sposób. Czy kierujesz się jakimiś w miarę obiektywnymi kryteriami? Co w ogóle oznacza ocenia 6/10, jak ją nazwać?
Offline
Wybitny to cud, trąci Bogiem
Przelicza w procentach ile kawałków z płyty mu sie podobalo, a potem przenosi na skale od jednego do dziesieciu + okladka ofc, bo jest najwazniejsza
Ostatnio edytowany przez Ginger (2013-09-11 07:22:47)
Offline
Zbanowany
XERX:
10-stopniowa skala to takie uproszczenie z leksza, a 6/10 oznacza że niezła ale dupy nie urywa - 3 kawałki z 9 to niezbyt porywające smęciaki,
a pozostałe rockersy też do jakiś giga wymiataczy nie należą (z wyjątkiem genialnego 'Steal Away (The Night)'). Za to następca "Diary Of A
Madman" jest niemal idealny i poza genialnymi numerami ('Over The Mountain', 'You Can't Kill Rock And Roll', 'Believer', 'S.A.T.O.', 'Diary Of A
Madman') ma również same zajebiste, które nie schodzą poniżej pewnego wysokiego poziomu.
Ostatnio edytowany przez Rockin_Motherfucker (2013-09-11 11:23:42)
Offline