Ogłoszenie


KONTAKT:
rockmetalforum.pun.pl@gmail.com
GG: 6338022

#1 2012-10-18 22:49:23

Negro Defecator

User

Zarejestrowany: 2011-06-20
Posty: 267
Preferowany styl: dowolny
Ulubione zespoły : heteroseksualne

SALUTH o/o/o/

Najpotężniejszy epicki metal.

ZGON WOJOWNIKA
do wiersza Leopolda Staffa
http://youtu.be/snMRTyjmDTY



Słowa: Leopold Staff
Muzyka: Kel`Thuz
Wykonuje: Saluth o/o/o/

Bijcie w dzwony i każcie dąć w surmy mosiężne,
By drgały mocne dęby jak słabe osiki,
By w posadach zatrzęsły się góry potężne,
Co pochodom mym stały do stóp swe przesmyki,
I niech echa gromkimi odgrzmiewają krzyki
W wywozach i parowach me wojenne imię,
Co siało przerażenie białe i lęk dziki.
Czerwone od krwi rzęzi, sczerniałe w zgliszcz dymie,
Jak widmo przeznaczenia ślepe i olbrzymie.

Jeden z tych groźnych, którzy potrząsają losem
Jak zimnym pękiem ostrych włóczni w twardej dłoni,
Straszny jak czarna zbroja rycerza pod włosem
Nocnych piór, gdy z przyłbicą spuszczoną w bój goni,
Konam, jak wojownikom przystało: od broni
Na polu walk, ostatnie odniosłszy zwycięstwo,
Pośród rzężenia wrogów zabitych i koni.
A noc czarna, skrywając mnie swych mroków gęstwą,
Wdowom każe jękami głosić moje męstwo.

Przywiedzionych pokornie na szarym powrozie
Jeńców do nóg mi rzuca pościgu obława.
Ten, kto żył w pięknej grozie, kona w pięknej grozie:
Upaja mnie szczęk mleczów i rumaków rżawa-
Członki mi kryje sztandar szkarłatny i sława,
Co mi wieniec dębowy na bladą skroń wije.
Pieśni o mnie żałoba śpiewa i obawa
I nigdy nie zapomną ich usta niczyje:
Bom jest z tych, których serce i po śmierci bije.

W prawicę miecz mi dajcie, pochodnię w lewicę,
Bym konał, jako żyłem: z swego czynu godłem.
Stworzony, by zdobywać, miecza błyskawicę
Wrażałem, gdzie zaborczym spojrzeniem powiodłem.
Podeprzyjcie mi głowę mym bitewnym siodłem
I rumaka przywiedźcie, co miał strzały celność:
Nigdy się, jak na strzale, na nim nie zawiodłem.
Tak też w chlubną poniosła mnie śmierć jego dzielność,
Bowiem oddaję życie swe za nieśmiertelność.

Miecz mój, klucz bram zamkniętych, nie wie dotąd, po co
Miastom strwożonym brama z spiżu i żelaza.
Lśniący od słońca wo dnie, od pochodni nocą,
Wnikał w najwarowniejsze grody, jak zaraza.
Ostrze dwusieczne, które tnie, nigdy nie płaza,
Krwią z krwi się omywało. Końskiej grzywy chusta
Ocierała je, by go nic tknęła rdzy skaza.
A rany mu się śmiały jak kochankom usta
Dziewczyny, która róże rwie, słodka i pusta.

Na wszystkich ziem rubieże wiódł mnie boju taniec,
Przez wszystkie zamki, twierdze i naskalne grody.
Zdobyte miasta-m nizał na sławy różaniec,
Jak na świetny naszyjnik perły czystej wody.
A te, co wstrzymywały me lotne pochody
Albo opory krnąbrne na drodze mi kładły,
Zmazywałem ze ziemi kwitnącej i młodej,
Jak palcem pismo z ksiięgi od wieków pobladłej
Lub pajęczyny, które zwierciadło obsiadły.

Gdzie z siół kwitnących powstał bunt, wnet kładł się w popiół,
Ku ziemi obracając blade martwych twarze.
Chaty, które chmiel, domy, które powój opiął,
Przeistaczałem w głuche, zwęglone cmentarze.
Trumny ojców żałobne odbywały straże
Przy sierocych kołyskach dzieci; wdowie szaty
Kładły oblubienice i o strasznej karze
świadczyły pola śniące wczoraj plon bogaty,
Dziś zamienione w martwą perzynę zatraty.

Północe się dziwiły słońc nieznanych świtom,
Co krwawo rumieniły czarnych lasów czuby,
Podając hasło ognia gór najwyższych szczytom,
Gdym czoła miast płomieniem koronował zguby.
Jutrzenka przerażona zawierała śluby
Z łuną rozsianej wkoło przeze mnie pożogi,
Wglądając w trupie zamków spalonych kadłuby,
Na zgliszcza wsi, co ślady znaczyły mej drogi,
Jako czarne pieczęcie potęgi złowrogiej.

Jęk gnał każdym bezdrożem, gościńcem i mostem,
Złorzeczeniami plwając z ochrypłego gardła.
Klątwa, jak głodna suka z podwiniętym chwostem,
Wyła i własną żałość z krwią zakrzepłą żarła.
Obłęd z bezmyślnym zezem potwornego karła
Chichotał na rozstajach u krzyżów podnóża.
Lecz ma ostroga ostro w brzuch konia się parta,
Którego tętent wściekły, jak szczęście, odurza -
A za mną płaszcz mój czarny na wichrze, jak burza.

Dnie spijałem jak czasze zwycięstwa upojne,
Noce były pragnieniem nowych czasz i łupów.
Jak chleb, potęgę jadłem i sławę, i wojnę,
Aż granicznych na ziemi brakło w końcu słupów!
Zdobyłem wszystko! Krajów nie stało i trupów!
Morza dodałem lądom, których jest zbyt mało!
Posiadłszy wszystko brać już nie mogłem okupów,
Wszystko się mojej mocy wszechwładnej oddało
Wraz z martwego już wroga wbitą mi w pierś strzałą

Przeszedłszy ziemię, żniwiarz sławy, śmierci siewca,
Konam w poczuciu mocy dumą oszołomnym.
Zgasnę, gdy wyrwę z piersi grot żelazny drzewca,
Lecz zostanę w podaniu świata wiekopomnym.
Pogrzebcie mnie na polu, pod niebem ogromnym,
W ziemi, corn był jej gwiazdą jak słońce w błękicie.
Lecz w dłoń, która władała żelazem niezłomnym,
Miast miecza włóżcie ziarno pszeniczne mi skrycie,
By z dłoni, co śmierć siała, choć źdźbłem wzrosło życie.


Antinatalism now!

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
https://www.hotelstayfinder.com/