Hawkguy
Beirut to zajebisty zespół nie dla kmiotów założony w Santa Fe w 2006. Metaluchy pogardzo, bo nie ma pierdolnięcia. Właściwie to nie ma gitar nawet. Jeno ukulele czasem. Mimo wszystko klimat jest arcy pijacki i zajebisty i wintydż, a całość jest inspirowana Bregowićem i oldschoolową elektroniką.
Live, Beirut's roster generally consists of:
Zach Сondon - trumpet/flugelhorn/ukulele
Perrin Cloutier - accordion/cello
Nick Petree - drums/percussion/melodica
Paul Collins - electric bass/upright bass
Kelly Pratt - trumpet/french horn/glockenspiel
Ben Lanz - trombone/tuba
Past members include:
Kristin Ferebee - violin
Jason Poranski - guitar/mandolin/ukulele
Heather Trost - violin/viola
Jon Natchez - baritone sax/mandolin/glockenspiel
Tracy Pratt - trumpet/euphonium/flugelhorn
Greg Paulus - trumpet
Jared van Fleet - piano
Dyskografia:
Albums
Gulag Orkestar (May 9, 2006)
The Flying Club Cup (October 9, 2007)
The Rip Tide (August 2, 2011)
The Guns of Brixton / Interior of a Dutch House (November 13, 2006) – Calexico/Beirut 7″ split single
Lon Gisland (January 30, 2007)
Pompeii EP (February 28, 2007)
Elephant Gun EP (June 25, 2007)
March of the Zapotec/Holland EP (February 16, 2009)
Offline
Jako, że kmiotem nie jestem i na dobrej muzyce się znam, toteż słucham Beiruta (nawe dzisiaj mi się zdarzyło).
LP, których jest aż trzy (? chyba tak...) znam i lubię, choć najbardziej "The Flying Club Cup".
A piszę to wszystko, żeby, jak już wspomniałam, połechtać gust muzyczny Sarmata, który niemalże jest tak samo zacny jak mój.
Offline
Hawkguy
Też mi się zdaje, że The Flying Cup Club jest ich najlepsza płytą (wielka szkoda, że wszystkie są tak krótkie!111), ale najbardziej przeze mnie ukochane jest Elephant Gun z Elephant Gun EP. Ta piosenka ma wspaniały klimat party zakrapianego absyntem i cherry z okresu schyłku kolonializmu11
Wiadomka, że nasze gusty są zacne, bo słuchamy Beirut, który jest zespołem dla wybrańców
Ostatnio edytowany przez SarmatAE (2012-02-07 21:17:42)
Offline
Album Oriented Beatles
SarmatAE napisał:
najbardziej przeze mnie ukochane jest Elephant Gun z Elephant Gun EP. Ta piosenka ma wspaniały klimat party zakrapianego absyntem i cherry z okresu schyłku kolonializmu11
Ejej! To było w jedynej dla mnie RMW, kiedy to głosy do prowadzącej nie doszły (a zostały wysłane -.-) i otrzymałem złotego kutasa na dzień dobry. Ale mniejsza o to. Pamiętam, że ta piosenka u mnie miała jedne z pierwszych (lub nawet pierwsze ^^) miejsce i się mnie strasznie spodobała. I podoba się dalej. Realyrealy super nuta
Offline
Hawkguy
Zatem polecam zgłębiać twórczość zespołu dalej : )
Offline
Album Oriented Beatles
Jeżeli reszta jest taka, to z największą przyjemnością. Choć ostatnio cierpię na zbyt małą ilość miejsca na dysku i muszę coś z tym zrobić
Offline
User
Znam tylko "The Flying...". Fajna płytka, często do niej wracam. Podoba mi się ten retro klimat. Swego czasu miałam niezłą fazę na "Nantes".
Ostatnio edytowany przez maggie_may (2012-05-27 11:57:42)
Offline
Offline
Hawkguy
Nantes to drugi ich najlepszy kawałek po Elephant Gun, każdy to wie.
Offline
Co Ty tam wiesz o życiu ;p W tej wersji to jest zabójcze:
Aż się czuje ten klimacik... jakbym tam wtedy była na tej ulicy, to by się już chyba mnie nie pozbyli
Offline
Hawkguy
Parampampam parampampam parampampam parampampam, nobody raise your voices - just another night in Nantes : L
Offline
Album Oriented Beatles
Poza tematem: jebać dysk, bowiem znalazłem aplikację na Chrome'a, która odtwarza online całeee albumy (!) i scrobbluje (!!) przy okazji. Nie ma średnio ok. 10% piosenek, ale idzie przeżyć. Większość jest. Jak ktoś chce, podam, albowiem jest napisane, że z bliźnimi w zgodzie żyć trzeba i dzielić się.
No a w temacie: Przesłuchałem całą dyskę. Chyba najfajniejsze jest The Rip Tide (schowany w środku, niepozorny "Goshen" jest niesamowicie emocjonalny i zajebiście skompowany ;> ), ale mogę jeszcze zmienić zdanie. Najlepszy kawałek: oczywiście Elephant Gun. Gdyby nie on, to bym chyba w ogóle ich nie przesłuchał Jeden tylko album w połowie wyłączyłem (March of the Zapotec & Realpeople: Holland się nazywał), bo jest całkiem odchodzący od reszty i tylko same orkiestrowe instrumenta tam są. Nie czuję go i tyle... No ale cała resztę serdecznie wszystkim będę polecał i Beiruta wielkość wszem i wobec głosił. Super zespół na poprawę humoru i odchamienie się.
No. Chyba tyle.
Ostatnio edytowany przez TheBestPL (2012-03-17 17:23:47)
Offline