Ghost of War - 2011-11-27 20:59:46

http://media.metalhammer.co.uk/wp-content/uploads/2012/09/metallica_kill_em_all_45.jpg

Metallica- zespół który prawie każdy zna. Ile uch i ach było na punkcie tego zespołu w mediach,  jeden z pierwszych zespołów które się słuchało no i co teraz? Rzadko ich puszczam. Dlaczego? Nie dlatego że należę do grupy nie akceptującej tego co robiła Meta po Black Albumie. Po prostu aktualnie w tym stanie że potrzebuje zwykłego porządnego kopnięcia, nie żeby od razu prędkość świetlna (choć bardzo mile widziana), ale żeby móc się porządnie wyszaleć i pomyśleć o tym że może warto chwycić jakiś instrument do ręki i pomarzyć sobie o grze na gitarze. I tu nagle nie wiem skąd wpadł mi pomysł napisania recki debiutanckiego albumu Metalliki, którego dawno nie słuchałem.Pomyślałem i o innych albumach, ale nie mam ochoty aktualnie  pisać o "Master" czy "Ride" bo to trochę jak analiza środków poetyckiego obrazowania i symboliki , na co akurat nie mam ochoty bo by to potrwało ( ale kiedyś się może napisze).

Z czego się składa Kill'em All? 11 utworów, szybkich ale dłuższych niż trzy minuty. Okładka nie jest jakaś nadzwyczajna, ale nie da się ją pomylić z żadną inną. Ale nie okładkę a utwory najważniejsze tu są.

Na dzień dobry wita nas coraz głośniejsze  wejście gitar i perkusji które żywcem przypomina Aggressive Perfector Slayera, ale to plus bo jest naprawdę dobre. Świetny riff, i do tego kapitalny galop no i co jakiś czas odzywa się gitara prowadząca Mustaine'a (jeszcze ten album razem z Metą nagrywał). Ale to co się dzieje w drugiej połowie to po prostu rewelacja, solówka po prostu rządzi ( Mustaine - ty bydlaku)

Chwilę po tym mamy The Four Horsemen . oryginalnie był to The Mechanix i był szybszy, ale że ten utwór stworzył Dave, to go sobie legalnie zwinął po wywaleniu z zespołu obciął z The i wsadził do debiutu Megadeth. Jeżeli ktoś lubi wersję Dave'a  gdzie wszystko ma kontekst seksualny to proszę bardzo.
Skupmy się na wersji bez Dave'a, która się trochę różni. Rewelacyjny riff, utwór wolniejszy niż wersja Megadeth, ale za to nadrabia to bardziej poważniejszym tekstem. od 2 minuty kapitalna marszowa galopada,  potem fajna zaśpiewana zwrotka przez Jamesa. W środku melodyczna solówka ( i całkiem dobrze słychać bas, o ile się nie mylę to jeszcze McGovney go robił). Fajna solówka. Końcowa solówka w utworze  identyczna jak wersja Dave'a.

Potem mamy porządną jazdę w postaci Motorbreath. Rewelacyjny riff na wejściu, tempo w sam raz szybkie. Porządny utwór, ale jednak jakiś nie nadzwyczajny, solówka za krótka.

Chwilę potem mamy Jump In The Fire. Osobiście lubię ten  utwór, świetny riff i kojarzy mi się z płonącym Jamesem w Montrealu (to chyba był 1993). Świetny bas (jedyny album na którym nic go nie próbuje zagłuszyć).  Pierwsza solówka ciut za krótka, i znów wchodzi James na wokalu no i powoli dochodzimy do miażdżącego finału w postaci rewelacyjnej solówki. Majstersztyk.

I myślimy że nic tego nie przebije. A tu niespodzianka. Anesthesia (Pulling Teeth). W trakcie tworzenia albumu ponoć Mustaine doprowadził McGovneya do rozpaczy po jakimś incydencie i dlatego ten drugi odszedł. Na jego miejsca wsadzono Cliffa Burtona. Cliff jednak dołączył nie za darmo. Jedną z jego próśb było to, żeby na album pozwolili mu wsadzić swoją basową solówkę. No i trafiła jako "Cliff solo take one". Już miliony ludzi się o tym wypowiadało więc krótko: solówka niesamowita a końcówka w której bas Cliffa brzmi jak pełnoprawna elektryczna za pierwszym razem na pewno wywoła opad szczęki.

Zaraz po tym wyczynie dostajemy Whiplash. Bębny nieźle dudnią i chwilę potem wchodzi kolejny rewelacyjny riff. Utwór całkiem szybki (jak prawie cały album, no i fraza thrash o którą  często jest wiele hałasu. Potem rewelacyjny riff marszowy w środku i kolejna rewelacyjna solówka.

Potem mamy ciekawy pod względem wejścia Phantom Lord. I kolejny świetny riff. Ta galopada zaczyna przypominać odrobinę Motorhead, ale jest bardzo dobrze, choć teraz wolałbym żeby ten utwór śpiewał Lemmy Kilmister. I oczywiście nie mogło zabraknąć kolejnej mistrzowskiej solówki Dave'a (nie dziwo bo rudy go współtworzył) . Potem mamy chwilę spokoju i zaraz potem świetny katujący riff Jamesa. Potem jeszcze co jakiś czas "Rudy" się fajnie odzywa.

Następny utwór to No Remorse  i znowu Dave rządzi swoją solówką.Potem  świetny riff Jamesa.  Całkiem nieźle słychać bas. W środku kolejny marszówka i solówka. I pod koniec szybkie tempa.

Ten utwór to jednak nic w porównaniu z pozostałymi dwoma utworami.

Pierwszy to Seek and Destroy. Genialne wejście i jeden z najlepszych riffów Jamesa. I oczywiście legendarne "Serching, Seek and Destroy". Nie będę się bardziej rozpisywał bo to tak znany utwór że nawet ludziska którzy polubili Metę po Black Albumie go znają.

Drugi utwór to jednak dla mnie  jeszcze większe mistrzostwo. Metal Militia. Chyba najszybszy utwór Mety. Wszystko jest tu genialne. Riff, perkusja, bas ( tu pierwsza liga) no i solówka. Do tego tekst który może śmiało walczyć o bycia jednym z hymnów metalu :

On through the mist and the madness
We are trying to get the message to you
Metal Militia
Metal Militia
Metal Militia

Jeżeli chodzi o czad to najlepszy utwór Mety ever

Podsumowując porządny kawał świetnego metalu. Legendarne hymny - Metal Militia, solówkowe cuda-  Hit The Lights, Phantom Lord, Jump In The Fire, Riffowe mistrzostwa - The Four Horsemen czy majstersztyk basu- Anesthesia(Pulling Teeth). Mimo wszystko czegoś brakuje. Co bym nie powiedział kolejne dwa albumy po prostu przebiły debiut jeżeli chodzi o teksty i o to , żeby żaden utwór nie był jakimś wypełniaczem. Po za tym czuć że album trochę na jedno kopyto, głos Jamesa nie zawsze mi pasuje, a dwa utwory można było trochę skrócić (No Remorse, The Four Horsemen).
Co by nie mówić jednak to jeden z najlepszych debiutów jakie można było usłyszeć na tej planecie.

Więc dam mu te 85/100

P.S Larsa zlekceważyłem, bo niczym nadzwyczajnym się nie popisał. Typowe rzemiosło
P.S II : Ten album powinien służyć jako leczenie dla osób uważających balladę Nothing Else Matters za coś mocnego

http://homezone.com.pl www.ehotelsreviews.com